piątek, 9 marca 2012

Rozdział II


Trochę dłuższy, i ciut ciekawszy, mam nadzieję :)
Enjoy 


         Bliźnięta dojeżdżały do liceum starym vanem matki. Może i miał swoje lata ale posiadał także swój urok, no i tylko do niego można było zapakować latającą miotłę Charlotte, ale o tym jej dzieci nie wiedziały.
Evan prowadził a Maddy nie odzywała się do niego, będąc w dalszym ciągu obrażoną za jego poranne uwagi na temat jej włosów. Mimo tych wszystkich kłótni i uszczypliwych uwag, rodzeństwo bardzo się kochało i wiedzieli, że mogą na sobie nawzajem polegać. Evanowi zaczęło ciążyć to milczenie dlatego zaczepił siostrę.
-Naprawdę ładnie ci w tym kolorze, Mad.-powiedział nie spuszczając oczu z drogi.
-Serio?- zapytała zdziwiona dziewczyn i spojrzała na niego uważnie.
- No serio serio…Też bym sobie zrobił jakiś szalony kolorek, ale wtedy to już na bank by mnie zatłukli w szkole.- Przy ostatnim zdaniu uśmiech na twarzy chłopaka osłabł.
-Znowu ci dokuczają?- zapytała z troską w głosie- Niech ja ich tylko dorwę…Znowu Thomas i ta jego banda debili?!
-Co? Nie, nie ważne…To nic poważnego. Chociaż swoją droga chciałbym kiedyś zobaczyć jak dajesz im popalić.- ta myśl poprawiała trochę humor Evenowi.
Maddy widząc, że brat nie chce o tym rozmawiać, nie drążyła dalej tematu.
 Jedynie ona wiedziała o jego problemach w szkole. Gdy został po raz pierwszy pobity, to ona znalazła go w szkolnej łazience z zakrwawioną twarzą. Od tamtej pory wspierała go w każdej sprawie a on ją. Madelain też nie miała za wielu przyjaciół w szkole. Miała o tyle lepiej od brata, że nie została nigdy pobita. Wszyscy, z niewiadomych przyczyn, albo bali się bliźniąt i woleli się do nich nie zbliżać,  albo też, dokuczali im z byle powodu. Tak, nasi bohaterowie byli w szkole uważani za loserów, ale mieli to w głębokim poważaniu. Oboje uważali, że gdyby nie mieli siebie, już dawno załamali by się nerwowo. Jednak zawsze mogli się do siebie zwrócić i wiedzieli, że to drugi zawsze im pomoże i wyciągnie z tarapatów. 
Rodzeństwo nie chodziło do tej samej klasy. Evan wybrał profil artystyczny i przez to miał dodatkowe godziny plastyki i historii sztuki. Maddy nie wiedziała co chciałaby w życiu dalej robić więc nie wybrała żadnego profilu. Często, gdy jej brat kończył zajęcia później od niej, chodziła do biblioteki i tam czekając na niego, zagłębiała się w lekturze najróżniejszych książek. Tak też miało być i dziś.
Bliźnięta rozstały się przy głównym wejściu szkoły i każde z nich udało się do swojej klasy. Evan zaczynał od biologii a Maddy właśnie miała mieć lekcję z literatury. Bardzo lubiła ten przedmiot ale stary pan Hogg, który go nauczał, odbierał jej całą przyjemność z nauki. Nie był bardzo surowy, ale miał strasznie nużący głos i zero „polotu” jak to określała Madelain. W ogóle nie wczuwał się w dzieła które przerabiali. Ale dziś dziewczyna była pełna entuzjazmu, gdyż właśnie od tego roku pan Hogg przeszedł na emeryturę i lekcje miał prowadzić nowy nauczyciel. Maddy była w połowie drogi do klasy gdy zadzwonił dzwonek. Nie chciała się spóźnić dlatego ruszyła biegiem w kierunku klasy. Mało brakowało a wywróciłaby się na zakręcie. W końcu dotarła do klasy i wpadła do niej gwałtownie otwierając drzwi. Wszyscy uczniowie siedzieli już na swoich miejscach ale nauczyciela nie było nigdzie widać. Jedynie jakiś chłopak stał na tyle klasy i chyba szukał czegoś w szafce. Jednak Maddy zignorowała go i odetchnęła z ulgą, że nie będzie miała zaznaczonego spóźnienia. Zignorowała także dziwne spojrzenia kolegów i koleżanek z klasy. Pewnie chodziło im o jej nową fryzurę. Olała to. Usiadła niespiesznie na w wolnej ławce na końcu i wyciągnęła książki. Na tablicy zauważyła napisane ładnym i kaligraficznym pismem imię i nazwisko, „Elwood Blake”. „Tak pewnie nazywa się nasz nowy nauczyciel. Dziwnie.”- pomyślała. W klasie było ta jakby za cicho, trochę ją to zdziwiło.
Nagle usłyszała za sobą głęboki męski głos.
-Miło, że zaszczyciła nas pani swoją obecnością. Pani godność?
Maddy aż podskoczyła na krzesełku. Szybko się odwróciła i zobaczyła, że osobą która do niej mówiła, był ten sam chłopak którego zignorowała na początku. Zaskoczył ją jego oficjalny ton
-Ee…Maddy, ym to znaczy Madelain Logan. –strasznie się jąkała.-A pana? –zapytała po chwili.
-Jestem Elwood Blake, i przez najbliższy rok będę prowadził lekcję literatury.- opowiedział spokojnie.
Maddy zaczerwieniła się i spuściła wzrok. Nie miała bladego pojęcia, że może być on jej nauczycielem. „Ile w ogóle on ma lat? Nie jest za młody na nauczyciela?!”- myślała dziewczyna.
-Ee…aha.- na nic bardziej elokwentnego nie było jej teraz stać. Bała się mu spojrzeć w oczy. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i idąc w stronę tablicy rzucił cicho:
-Ładny kolor.
Dziewczyna natychmiast opadła na siedzenie i zasłoniła się książką gdyż momentalnie jej twarz przybrała barwę jej włosów. „Nie ma co, świetne pierwsze wrażenie”- myślała. Do końca lekcji mało uważała co mówi jej nowy nauczyciel, ale ciągle go obserwowała. Teraz mogła mu się lepiej przyjrzeć. Wyglądała na jakieś 20, może 21 lat. Był wysoki i szczupły. Miał długie, sięgające prawie połowy pleców, ciemnoblond włosy związane w niski kucyk. Nosił okulary w cienkich oprawkach, które często zdejmował podczas gdy opowiadał o jakiejś książce. Możliwe że był to jakiś tik nerwowy. Tak, to też Maddy wychwyciła. „Hm…całkiem przystojny…”-myślała dziewczyna, jednak zaraz się skarciła w myślach.-„Nie, nie, nie. To twój nauczyciel! Ogarnij się dziewczyno!” Zagłębiła się w podręczniku jednak nie miała zielonego pojęcia o czym mówią. Co rusz spoglądała na nowego nauczyciela. Nie zauważyła nawet gdy zadzwonił dzwonek. Ocknęła się dopiero gdy wszyscy zaczęli wychodzić z klasy. Szybko zgarnęła swoje rzeczy do torby i już szła do wyjścia ale ktoś złapał ją za ramie. Obróciła się gwałtownie i zobaczyła, że to pan Blake ją zatrzymał. Czym prędzej puścił jej ramie i poprosił aby została na chwilę.
-Nie zauważyłem żebyś coś notowała. Wszystko w porządku?- spojrzał na nią uważnie. Jego nienaturalnie niebieskie oczy wręcz przeszywały spojrzeniem. Madelain zmieszała się i szybko spuściła wzrok na swoje, zniszczone, czerwone trampki.
-Ym…tak. W jak najlepszym.- odpowiedziała cicho.
-Wiesz chociaż co dziś przerabialiśmy?
-Ja…ymm…Ja naprawdę…- zaczęła się tłumaczyć ale nauczyciel jej przerwał.
-Eh…Nie chce żebyś narobiła sobie zaległości już na samym początku. Zresztą widziałem, że w poprzedniej klasie miałaś bardzo dobre oceny z tego przedmiotu.-zmieszał się trochę.- Mam dziś coś do zrobienia w bibliotece, jeśli byś chciała mógłbym ci pomóc z dzisiejszym zadaniem domowym…Wiem, że nie powinienem pierwszego dnia zadawać tak dużej pracy domowej no ale tak jakoś wyszło…
To Maddy zbiło z tropu. Nie miała pojęcia, że było coś zadane. A na dodatek nie ma się jak wykręcić bo też miała iść po lekcjach do biblioteki.
-Ja, nie wiem czy będę miała dziś czas…-odpowiedziała zerkając na nauczyciela.
-Rozumiem. Jakby co, to wiesz gdzie mnie szukać. Prawdopodobnie będę w dziale archiwum.- odpowiedział. Maddy wydawało się, że słyszy w jego głosie jakby nutkę zawiedzenia, ale musiało się jej tylko wydawać.
-Dobrze. Mogę już iść?- zapytała.
-Tak tak, oczywiście.- odparł pośpiesznie, machając ręką.
-Dowidzenia.-pożegnała się wychodząc z klasy.
-Do zobaczenia, Madelain Logan.- odpowiedział jej Blake odprowadzając ją wzrokiem.
         Reszta lekcji dziewczyny minęła normalnie. Koniec zajęć zbliżał się coraz większymi krokami. Maddy nie wiedziała co ma robić. Jej brat kończył dwie godziny później niż ona i nie miała jak wrócić do domu sama. Do biblioteki nie miała ochoty iść bo tam mogłaby się natknąć na pana Blake'a. Mogłaby iść do pobliskiej kawiarenki ale o tej porze będą tam tłumy ludzi ze szkoły. Na siedzenie z nimi i wysłuchiwanie szeptów za plecami tym bardziej nie miała ochoty. Z dwojga złego wybrała bibliotekę. No bo jakie jest prawdopodobieństwo, że natknie się na swojego nowego nauczyciela w wielkiej bibliotece, zwłaszcza, że on ma być w dziale archiwum, który znajduje się w zupełnie innej części budynku niż działy interesujące Maddy.
Tak więc zaraz po ostatniej lekcji udała się w stronę gmachu biblioteki. Po drodze zaszła do sklepu i kupiła pokaźnej wielkości paczkę żelek, którą miała zamiar przemycić między regały pełne książek. Gdy już wchodziła po schodach prowadzących do wejścia biblioteki poczuła wibracje w kieszeni. SMS.

„Zostanę na jeszcze jedną godzinę malarstwa. Nie pogniewasz się? Ev.”

Maddy westchnęła tylko. Normalnie nie miałaby nic przeciwko jeszcze jednej godzinie w bibliotece gdyż była prawdziwym molem książkowym, chociaż nie wyglądała. Ale świadomość, że może natknąć się na swojego nauczyciela odbierała jej całą przyjemność. Mimo to nie miała wyjścia bo chciała żeby jej brat spełniał się artystycznie dlatego odpisała tylko:
„ok.”
Gdy weszła do środka, skinęła na powitanie starszej kobiecie w recepcji i ruszyła szybkim krokiem w stronę działu z horrorami. Właśnie od tego chciała dziś zacząć. Trochę makabry i dreszczyku na poprawę humoru. Skręciła w odpowiednią alejkę, wybrała książkę i przeszła jeszcze kawałek dalej aby nikt jej nie przeszkadzał. Usiadła po turecku miedzy wysokimi regałami i wyjęła po cichu paczkę żelek. Zaczęła czytać. Co prawda wzięła pierwszą lepsza książkę ale okazało się, że była całkiem dobra. Dużo krwi i masakry, tego właśnie potrzebowała.
Kończyła następny rozdział i drugą połowę żelek gdy nagle tuż przed nią wyrosła para męskich butów. Spojrzała w górę by poznać ich właściciela i mało się nie zadławiła. Oto przed nią stał nie kto inny tylko pan Blake z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
-Czy pani nie wie, że nie można tu jeść?- zapytał ale uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy.
-Ja…oczywiście że wiem. Ja tylko…-znowu zaczęła się jąkać. Zaczynało ją to denerwować. Zawsze była pewna siebie i otwarta ale przy tym mężczyźnie język odmawiał jej posłuszeństwa.
-Dobrze, dobrze. Nikomu nie powiem. To będzie nasza mała tajemnica.- uśmiechnął się   szarmancko i puścił do niej oko.
Maddy zarumieniła się i posłała mu słaby uśmiech.
-Dziękuje.-bąknęła pod nosem.
-Ale nic cię nie usprawiedliwia z tego, że mnie okłamałaś.-powiedział Blake trochę surowszym tonem.
-Ja przepraszam, chyba faktycznie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.- spuściła wzrok na książkę która leżała na jej kolanach.
-Mogłaś od razu mi powiedzieć, że wolisz horrory od dramatu romantycznego.- odpowiedział jej na powrót lekkim tonem. Usiadł naprzeciw niej.
-Szczerze powiedziawszy to nie miałam pojęcia, że dziś na lekcji przerabialiśmy jakiś dramat.-speszyła się. Znowu.
Pan Blake zaśmiał się krótko. Zwróciło to uwagę Maddy i spojrzała na niego. Uważała, że ma on uroczy śmiech. Przyjrzała mu się uważnie.
-Przepraszam za moją ciekawość, ale czy nie jest pan trochę za młody na nauczyciela?- zapytała trochę pewniejsza siebie.
-Trochę tak. Z powodu wcześniejszego zakończenia studiów z dobrymi wynikami dopuszczono mnie już do pracy- uśmiechnął się do niej miło.- To moja pierwsza praca. Mam nadzieję, że dobrze mi dziś poszło. Ale nadal dziwnie się czuję gdy osoby niewiele młodsze ode mnie zwracają się do mnie per „pan”. Może więc przejdziemy na ty?
Zaskoczył tym pytaniem Madelain.
-Ja…Nie wiem czy to wypada…Nadal jest pan moim nauczycielem…
-Phi…Nie wyglądasz na taką co przejmuje się tym co wypada a co nie.
Stwierdzeniem tym oburzył trochę dziewczynę. Co on może o niej wiedzieć? Nawet jeśli miał po części rację…
-Oh doprawdy?! A po czym tak pan sądzi?- zapytała trochę głośniej niż zamierzała.
-Hm…chociażby po twoim dzisiejszym zachowaniu na początku lekcji…no i po twojej fryzurze oraz tych wszystkich kolczykach.- tu zerknął na jej twarz i odgarnął z niej jeden  zabłąkany płomienny kosmyk.
Maddy oblała się rumieńcem. Sama nie wiedziała dlaczego tak reaguje. Fakt, uważała że jej nauczyciel jest przystojny, ale nadal był tylko jej nauczycielem!
-To jak? Skończymy z tym „pan” ?- zapytał zabierając dłoń od jej włosów.
-No…Dobrze…-odpowiedziała niepewnie.
Blake poderwał się zaskakująco szybko na równe nogi. Maddy także to uczyniła. Mężczyzna wyciągnął ku niej dłoń i skłonił się.
-Elwood Blake, bardzo mi miło.
-Madelain Logan. Mi również miło.- odpowiedziała dziewczyna lekko dygając aby dopełnić „rytuału” , jednak dziwnie to wyglądało ze względu na to, że miała wysokie do pół łydki glany i długą, szeroką czarną bluzę. Więc bynajmniej, nie wyglądała elegancko.
Elwood uśmiechnął się do niej szeroko ukazując swoje równe i białe zęby.
-No to może powiesz mi co tak czytasz?
-Ee…taki tam horror. Całkiem niezły ale czytałam lepsze.- powiedziała podnosząc książkę z ziemi.- A czego pa…ty tutaj szukałeś? Jeśli można wiedzieć oczywiście.
Mężczyzna zawahał się chwilę. Chyba po raz pierwszy Maddy widziała zawahanie na jego twarzy.
-Ja…jak już mówiłem ci w szkole, miałem tu coś do zrobienia. –odparł szybko. Jak na jej gust, za szybko.
-Ale mówiłeś, że w dziale archiwalnym, który znajduje się w drugim kierunku.- słusznie wytknęła mu Maddy, pilnie mu się przyglądając.
Mężczyzna skupił na niej swój wzrok. Poczuła się nieswojo pod ciężarem jego spojrzenia. Kolor jego tęczówek i to w jaki sposób na nią patrzył, sprawiał, że czuła się jakby mógł przejrzeć ją na wylot.
-To prawda.- odparł po chwili.- Ale usłyszałem szeleszczenie opakowaniem od żelek i postanowiłem sprawdzić kto tak bezwstydnie łamie prawo biblioteczne.- odrzekł, a na jego twarzy wymalował się rodzaj triumfu.
Madelain nie za bardzo mu uwierzyła. Ale wolała zostawić ten temat.
-No dobrze. Powiedzmy, że ci wierzę.- spojrzała na zegarek.- O cholera! To znaczy, yyy…o kurcze! Musze już iść. Dowidzenia!- krzyknęła chwytając swoją torbę i wymijają nauczyciela pobiegła w stronę wyjścia. Była już spóźniona. Evan wkurzy się jak jej nie będzie pod szkołą.
Blake został sam pomiędzy regałami. Po tej intrygującej dziewczynie została mu tylko pusta paczka po żelkach…
        
***

Madealain idąc szybkim krokiem zastanawiała się nad tym co wydarzyło się w bibliotece. Swojego nowego nauczyciela znała zaledwie kilka godzin a już byli na ty. Dziwnie się z tym czuła. Przeleciało jej nawet przez myśl, że może Blake jest jakimś zboczeńcem który chce ją wykorzystać. Chociaż jak dłużej nad tym pomyślała to chyba nie miałaby nic przeciwko. Skarciła się za takie myśli.
-Co z tego, że przeszłam z nim na ty? Pewnie robi tak ze wszystkimi uczniami.-mamrotała pod nosem idąc ulicą.- Przecież naprawdę jest młody…Ja też czułabym się niezręcznie gdyby ktoś tylko parę lat młodszy zwracał się do mnie tak oficjalnie. Pewnie chce mieć jedynie dobry kontakt z uczniami. To dobrze o nim świadczy.
Po wyciągnięciu takich wniosków Maddy uśmiechnęła się sama do siebie. Myślała, że wszystko sobie wyjaśniała i uporządkowała. Nie lubiła mieć „bałaganu” w głowie, źle się wtedy czuła zarówno psychicznie jak i fizycznie. Myślała że to normalne, gdy kogoś boli głowa lub traci oddech od natłoku myśli lub gdy nie radzi sobie z jakimiś problemami. Ona właśnie tak miała.
Gdy już dochodziła do szkolnego parkingu jeszcze jedna sprawa związana z Elwoodem nie dawała jej spokoju. Mianowicie jego oczy i sposób w jaki na nią patrzył.
Tak jakby znała ją od dawna. W bibliotece poczuła to wyraźnie. Nie traktował jej jak uczennice. Maddy nie potrafiła tego wytłumaczyć ale niepokoiło ją to trochę.
Właśnie dochodziła do samochodu, w którym siedział już Evan, gdy zaczęło padać. Ruszyła biegiem ale i tak czuła jak mokre kosmyki włosów przylepiają się jej do twarzy. „Świetnie, zaraz będę wyglądać jakby ktoś oblał mnie czerwona farbą”- pomyślała. I faktycznie, spływająca farba z jej włosów zostawiła na jej twarzy czerwone stróżki wyglądające niczym krew. Gdy wsiadła do samochodu, jej brat aż podskoczył.
-Jezu, co ci się stało?! –krzyknął.
-O rany…To tylko farba do włosów.- odparła zrezygnowana przeglądając się w małym lusterku.- Wyglądam jakby ktoś wbił mi siekierę w głowę i teraz krew mi ściekała po twarzy, co nie? – zapytała z szeroki uśmiechem na ustach.
-No, trochę tak- Evan zaśmiał się. Oni naprawdę byli dziwni.- Zapinaj pasy i uważaj żebyś nie zachlapała siedzeń, mama by nas zabiła.
-Sorry za spóźnienie…-powiedziała Maddy gdy Evan odpalił silnik.
-Spoko Mad, nic się nie stało.- posłał jej lekki uśmiech.

Mam nadzieję, że nie było za dużo błędów |D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz