Trochę dłuższy, i ciut ciekawszy, mam nadzieję :)
Enjoy
Bliźnięta dojeżdżały do liceum starym vanem matki. Może i
miał swoje lata ale posiadał także swój urok, no i tylko do niego można było
zapakować latającą miotłę Charlotte, ale o tym jej dzieci nie wiedziały.
Evan prowadził a Maddy nie
odzywała się do niego, będąc w dalszym ciągu obrażoną za jego poranne uwagi na
temat jej włosów. Mimo tych wszystkich kłótni i uszczypliwych uwag, rodzeństwo
bardzo się kochało i wiedzieli, że mogą na sobie nawzajem polegać. Evanowi
zaczęło ciążyć to milczenie dlatego zaczepił siostrę.
-Naprawdę ładnie ci w tym
kolorze, Mad.-powiedział nie spuszczając oczu z drogi.
-Serio?- zapytała zdziwiona
dziewczyn i spojrzała na niego uważnie.
- No serio serio…Też bym
sobie zrobił jakiś szalony kolorek, ale wtedy to już na bank by mnie zatłukli
w szkole.- Przy ostatnim zdaniu uśmiech na twarzy chłopaka osłabł.
-Znowu ci dokuczają?-
zapytała z troską w głosie- Niech ja ich tylko dorwę…Znowu Thomas i ta jego
banda debili?!
-Co? Nie, nie ważne…To nic
poważnego. Chociaż swoją droga chciałbym kiedyś zobaczyć jak dajesz im
popalić.- ta myśl poprawiała trochę humor Evenowi.
Maddy widząc, że brat nie
chce o tym rozmawiać, nie drążyła dalej tematu.
Jedynie ona wiedziała o jego problemach w
szkole. Gdy został po raz pierwszy pobity, to ona znalazła go w szkolnej
łazience z zakrwawioną twarzą. Od tamtej pory wspierała go w każdej sprawie a
on ją. Madelain też nie miała za wielu przyjaciół w szkole. Miała o tyle lepiej
od brata, że nie została nigdy pobita. Wszyscy, z niewiadomych przyczyn, albo
bali się bliźniąt i woleli się do nich nie zbliżać, albo też, dokuczali im z byle powodu. Tak,
nasi bohaterowie byli w szkole uważani za loserów, ale mieli to w głębokim
poważaniu. Oboje uważali, że gdyby nie mieli siebie, już dawno załamali by się
nerwowo. Jednak zawsze mogli się do siebie zwrócić i wiedzieli, że to drugi zawsze im pomoże i wyciągnie z tarapatów.
Rodzeństwo nie chodziło do
tej samej klasy. Evan wybrał profil artystyczny i przez to miał dodatkowe
godziny plastyki i historii sztuki. Maddy nie wiedziała co chciałaby w życiu
dalej robić więc nie wybrała żadnego profilu. Często, gdy jej brat kończył
zajęcia później od niej, chodziła do biblioteki i tam czekając na niego,
zagłębiała się w lekturze najróżniejszych książek. Tak też miało być i dziś.
Bliźnięta rozstały się przy
głównym wejściu szkoły i każde z nich udało się do swojej klasy. Evan zaczynał
od biologii a Maddy właśnie miała mieć lekcję z literatury. Bardzo lubiła ten
przedmiot ale stary pan Hogg, który go nauczał, odbierał jej całą przyjemność z
nauki. Nie był bardzo surowy, ale miał strasznie nużący głos i zero „polotu”
jak to określała Madelain. W ogóle nie wczuwał się w dzieła które przerabiali.
Ale dziś dziewczyna była pełna entuzjazmu, gdyż właśnie od tego roku pan Hogg
przeszedł na emeryturę i lekcje miał prowadzić nowy nauczyciel. Maddy była w
połowie drogi do klasy gdy zadzwonił dzwonek. Nie chciała się spóźnić dlatego
ruszyła biegiem w kierunku klasy. Mało brakowało a wywróciłaby się na
zakręcie. W końcu dotarła do klasy i wpadła do niej gwałtownie otwierając
drzwi. Wszyscy uczniowie siedzieli już na swoich miejscach ale nauczyciela nie
było nigdzie widać. Jedynie jakiś chłopak stał na tyle klasy i chyba szukał
czegoś w szafce. Jednak Maddy zignorowała go i odetchnęła z ulgą, że nie będzie
miała zaznaczonego spóźnienia. Zignorowała także dziwne spojrzenia kolegów i
koleżanek z klasy. Pewnie chodziło im o jej nową fryzurę. Olała to. Usiadła niespiesznie
na w wolnej ławce na końcu i wyciągnęła książki. Na tablicy zauważyła napisane
ładnym i kaligraficznym pismem imię i nazwisko, „Elwood Blake”. „Tak pewnie
nazywa się nasz nowy nauczyciel. Dziwnie.”- pomyślała. W klasie było ta jakby
za cicho, trochę ją to zdziwiło.
Nagle usłyszała za sobą
głęboki męski głos.
-Miło, że zaszczyciła nas
pani swoją obecnością. Pani godność?
Maddy aż podskoczyła na
krzesełku. Szybko się odwróciła i zobaczyła, że osobą która do niej mówiła, był
ten sam chłopak którego zignorowała na początku. Zaskoczył ją jego oficjalny
ton
-Ee…Maddy, ym to znaczy
Madelain Logan. –strasznie się jąkała.-A pana? –zapytała po chwili.
-Jestem Elwood Blake, i przez
najbliższy rok będę prowadził lekcję literatury.- opowiedział spokojnie.
Maddy zaczerwieniła się i
spuściła wzrok. Nie miała bladego pojęcia, że może być on jej nauczycielem.
„Ile w ogóle on ma lat? Nie jest za młody na nauczyciela?!”- myślała
dziewczyna.
-Ee…aha.- na nic bardziej
elokwentnego nie było jej teraz stać. Bała się mu spojrzeć w oczy. Mężczyzna uśmiechnął
się tylko i idąc w stronę tablicy rzucił cicho:
-Ładny kolor.
Dziewczyna natychmiast opadła
na siedzenie i zasłoniła się książką gdyż momentalnie jej twarz przybrała barwę
jej włosów. „Nie ma co, świetne pierwsze wrażenie”- myślała. Do końca lekcji
mało uważała co mówi jej nowy nauczyciel, ale ciągle go obserwowała. Teraz
mogła mu się lepiej przyjrzeć. Wyglądała na jakieś 20, może 21 lat. Był wysoki
i szczupły. Miał długie, sięgające prawie połowy pleców, ciemnoblond włosy
związane w niski kucyk. Nosił okulary w cienkich oprawkach, które często
zdejmował podczas gdy opowiadał o jakiejś książce. Możliwe że był to jakiś tik
nerwowy. Tak, to też Maddy wychwyciła. „Hm…całkiem przystojny…”-myślała
dziewczyna, jednak zaraz się skarciła w myślach.-„Nie, nie, nie. To twój
nauczyciel! Ogarnij się dziewczyno!” Zagłębiła się w podręczniku jednak nie
miała zielonego pojęcia o czym mówią. Co rusz spoglądała na nowego nauczyciela.
Nie zauważyła nawet gdy zadzwonił dzwonek. Ocknęła się dopiero gdy wszyscy
zaczęli wychodzić z klasy. Szybko zgarnęła swoje rzeczy do torby i już szła do
wyjścia ale ktoś złapał ją za ramie. Obróciła się gwałtownie i zobaczyła, że to
pan Blake ją zatrzymał. Czym prędzej puścił jej ramie i poprosił aby została na
chwilę.
-Nie zauważyłem żebyś coś
notowała. Wszystko w porządku?- spojrzał na nią uważnie. Jego nienaturalnie
niebieskie oczy wręcz przeszywały spojrzeniem. Madelain zmieszała się i szybko
spuściła wzrok na swoje, zniszczone, czerwone trampki.
-Ym…tak. W jak najlepszym.-
odpowiedziała cicho.
-Wiesz chociaż co dziś
przerabialiśmy?
-Ja…ymm…Ja naprawdę…- zaczęła
się tłumaczyć ale nauczyciel jej przerwał.
-Eh…Nie chce żebyś narobiła
sobie zaległości już na samym początku. Zresztą widziałem, że w poprzedniej
klasie miałaś bardzo dobre oceny z tego przedmiotu.-zmieszał się trochę.- Mam
dziś coś do zrobienia w bibliotece, jeśli byś chciała mógłbym ci pomóc z
dzisiejszym zadaniem domowym…Wiem, że nie powinienem pierwszego dnia zadawać
tak dużej pracy domowej no ale tak jakoś wyszło…
To Maddy zbiło z tropu. Nie
miała pojęcia, że było coś zadane. A na dodatek nie ma się jak wykręcić bo też
miała iść po lekcjach do biblioteki.
-Ja, nie wiem czy będę miała
dziś czas…-odpowiedziała zerkając na nauczyciela.
-Rozumiem. Jakby co, to wiesz
gdzie mnie szukać. Prawdopodobnie będę w dziale archiwum.- odpowiedział. Maddy
wydawało się, że słyszy w jego głosie jakby nutkę zawiedzenia, ale musiało się
jej tylko wydawać.
-Dobrze. Mogę już iść?-
zapytała.
-Tak tak, oczywiście.- odparł
pośpiesznie, machając ręką.
-Dowidzenia.-pożegnała się
wychodząc z klasy.
-Do zobaczenia, Madelain
Logan.- odpowiedział jej Blake odprowadzając ją wzrokiem.
Reszta lekcji dziewczyny minęła normalnie. Koniec zajęć
zbliżał się coraz większymi krokami. Maddy nie wiedziała co ma robić. Jej brat
kończył dwie godziny później niż ona i nie miała jak wrócić do domu sama. Do
biblioteki nie miała ochoty iść bo tam mogłaby się natknąć na pana Blake'a.
Mogłaby iść do pobliskiej kawiarenki ale o tej porze będą tam tłumy ludzi ze
szkoły. Na siedzenie z nimi i wysłuchiwanie szeptów za plecami tym bardziej nie
miała ochoty. Z dwojga złego wybrała bibliotekę. No bo jakie jest
prawdopodobieństwo, że natknie się na swojego nowego nauczyciela w wielkiej
bibliotece, zwłaszcza, że on ma być w dziale archiwum, który znajduje się w
zupełnie innej części budynku niż działy interesujące Maddy.
Tak więc zaraz po ostatniej
lekcji udała się w stronę gmachu biblioteki. Po drodze zaszła do sklepu i
kupiła pokaźnej wielkości paczkę żelek, którą miała zamiar przemycić między
regały pełne książek. Gdy już wchodziła po schodach prowadzących do wejścia
biblioteki poczuła wibracje w kieszeni. SMS.
„Zostanę na jeszcze jedną
godzinę malarstwa. Nie pogniewasz się? Ev.”
Maddy westchnęła tylko.
Normalnie nie miałaby nic przeciwko jeszcze jednej godzinie w bibliotece gdyż
była prawdziwym molem książkowym, chociaż nie wyglądała. Ale świadomość, że
może natknąć się na swojego nauczyciela odbierała jej całą przyjemność. Mimo to
nie miała wyjścia bo chciała żeby jej brat spełniał się artystycznie dlatego
odpisała tylko:
„ok.”
Gdy weszła do środka, skinęła
na powitanie starszej kobiecie w recepcji i ruszyła szybkim krokiem w stronę
działu z horrorami. Właśnie od tego chciała dziś zacząć. Trochę makabry i
dreszczyku na poprawę humoru. Skręciła w odpowiednią alejkę, wybrała książkę i
przeszła jeszcze kawałek dalej aby nikt jej nie przeszkadzał. Usiadła po
turecku miedzy wysokimi regałami i wyjęła po cichu paczkę żelek. Zaczęła
czytać. Co prawda wzięła pierwszą lepsza książkę ale okazało się, że była
całkiem dobra. Dużo krwi i masakry, tego właśnie potrzebowała.
Kończyła następny rozdział i
drugą połowę żelek gdy nagle tuż przed nią wyrosła para męskich butów.
Spojrzała w górę by poznać ich właściciela i mało się nie zadławiła. Oto przed
nią stał nie kto inny tylko pan Blake z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
-Czy pani nie wie, że nie
można tu jeść?- zapytał ale uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy.
-Ja…oczywiście że wiem. Ja
tylko…-znowu zaczęła się jąkać. Zaczynało ją to denerwować. Zawsze była pewna
siebie i otwarta ale przy tym mężczyźnie język odmawiał jej posłuszeństwa.
-Dobrze, dobrze. Nikomu nie
powiem. To będzie nasza mała tajemnica.- uśmiechnął się szarmancko i puścił do niej oko.
Maddy zarumieniła się i
posłała mu słaby uśmiech.
-Dziękuje.-bąknęła pod nosem.
-Ale nic cię nie
usprawiedliwia z tego, że mnie okłamałaś.-powiedział Blake trochę surowszym
tonem.
-Ja przepraszam, chyba
faktycznie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.- spuściła wzrok na książkę
która leżała na jej kolanach.
-Mogłaś od razu mi powiedzieć, że wolisz horrory od dramatu romantycznego.- odpowiedział jej na powrót lekkim
tonem. Usiadł naprzeciw niej.
-Szczerze powiedziawszy to
nie miałam pojęcia, że dziś na lekcji przerabialiśmy jakiś dramat.-speszyła
się. Znowu.
Pan Blake zaśmiał się krótko.
Zwróciło to uwagę Maddy i spojrzała na niego. Uważała, że ma on uroczy śmiech.
Przyjrzała mu się uważnie.
-Przepraszam za moją
ciekawość, ale czy nie jest pan trochę za młody na nauczyciela?- zapytała
trochę pewniejsza siebie.
-Trochę tak. Z powodu
wcześniejszego zakończenia studiów z dobrymi wynikami dopuszczono mnie już do
pracy- uśmiechnął się do niej miło.- To moja pierwsza praca. Mam nadzieję, że dobrze mi dziś poszło. Ale nadal dziwnie
się czuję gdy osoby niewiele młodsze ode mnie zwracają się do mnie per „pan”.
Może więc przejdziemy na ty?
Zaskoczył tym pytaniem
Madelain.
-Ja…Nie wiem czy to
wypada…Nadal jest pan moim nauczycielem…
-Phi…Nie wyglądasz na taką co
przejmuje się tym co wypada a co nie.
Stwierdzeniem tym oburzył
trochę dziewczynę. Co on może o niej wiedzieć? Nawet jeśli miał po części rację…
-Oh doprawdy?! A po czym tak
pan sądzi?- zapytała trochę głośniej niż zamierzała.
-Hm…chociażby po twoim
dzisiejszym zachowaniu na początku lekcji…no i po twojej fryzurze oraz tych
wszystkich kolczykach.- tu zerknął na jej twarz i odgarnął z niej jeden zabłąkany płomienny
kosmyk.
Maddy oblała się rumieńcem.
Sama nie wiedziała dlaczego tak reaguje. Fakt, uważała że jej nauczyciel jest przystojny, ale nadal był tylko jej nauczycielem!
-To jak? Skończymy z tym
„pan” ?- zapytał zabierając dłoń od jej włosów.
-No…Dobrze…-odpowiedziała
niepewnie.
Blake poderwał się
zaskakująco szybko na równe nogi. Maddy także to uczyniła. Mężczyzna wyciągnął
ku niej dłoń i skłonił się.
-Elwood Blake, bardzo mi
miło.
-Madelain Logan. Mi również
miło.- odpowiedziała dziewczyna lekko dygając aby dopełnić „rytuału” , jednak
dziwnie to wyglądało ze względu na to, że miała wysokie do pół łydki glany i
długą, szeroką czarną bluzę. Więc bynajmniej, nie wyglądała elegancko.
Elwood uśmiechnął się do niej
szeroko ukazując swoje równe i białe zęby.
-No to może powiesz mi co tak
czytasz?
-Ee…taki tam horror. Całkiem
niezły ale czytałam lepsze.- powiedziała podnosząc książkę z ziemi.- A czego
pa…ty tutaj szukałeś? Jeśli można wiedzieć oczywiście.
Mężczyzna zawahał się chwilę.
Chyba po raz pierwszy Maddy widziała zawahanie na jego twarzy.
-Ja…jak już mówiłem ci w
szkole, miałem tu coś do zrobienia. –odparł szybko. Jak na jej gust, za
szybko.
-Ale mówiłeś, że w dziale
archiwalnym, który znajduje się w drugim kierunku.- słusznie wytknęła mu Maddy,
pilnie mu się przyglądając.
Mężczyzna skupił na niej swój
wzrok. Poczuła się nieswojo pod ciężarem jego spojrzenia. Kolor jego
tęczówek i to w jaki sposób na nią patrzył, sprawiał, że czuła się jakby mógł
przejrzeć ją na wylot.
-To prawda.- odparł po
chwili.- Ale usłyszałem szeleszczenie opakowaniem od żelek i postanowiłem
sprawdzić kto tak bezwstydnie łamie prawo biblioteczne.- odrzekł, a na jego
twarzy wymalował się rodzaj triumfu.
Madelain nie za bardzo mu
uwierzyła. Ale wolała zostawić ten temat.
-No dobrze. Powiedzmy, że ci
wierzę.- spojrzała na zegarek.- O cholera! To znaczy, yyy…o kurcze! Musze już
iść. Dowidzenia!- krzyknęła chwytając swoją torbę i wymijają nauczyciela
pobiegła w stronę wyjścia. Była już spóźniona. Evan wkurzy się jak jej nie będzie
pod szkołą.
Blake został sam pomiędzy
regałami. Po tej intrygującej dziewczynie została mu tylko pusta paczka po
żelkach…
***
Madealain
idąc szybkim krokiem zastanawiała się nad tym co wydarzyło się w bibliotece.
Swojego nowego nauczyciela znała zaledwie kilka godzin a już byli na ty.
Dziwnie się z tym czuła. Przeleciało jej nawet przez myśl, że może Blake jest
jakimś zboczeńcem który chce ją wykorzystać. Chociaż jak dłużej nad tym
pomyślała to chyba nie miałaby nic przeciwko. Skarciła się za takie myśli.
-Co z tego, że przeszłam z
nim na ty? Pewnie robi tak ze wszystkimi uczniami.-mamrotała pod nosem idąc
ulicą.- Przecież naprawdę jest młody…Ja też czułabym się niezręcznie gdyby ktoś
tylko parę lat młodszy zwracał się do mnie tak oficjalnie. Pewnie chce mieć
jedynie dobry kontakt z uczniami. To dobrze o nim świadczy.
Po wyciągnięciu takich
wniosków Maddy uśmiechnęła się sama do siebie. Myślała, że wszystko sobie
wyjaśniała i uporządkowała. Nie lubiła mieć „bałaganu” w głowie, źle się wtedy
czuła zarówno psychicznie jak i fizycznie. Myślała że to normalne, gdy kogoś
boli głowa lub traci oddech od natłoku myśli lub gdy nie radzi sobie z jakimiś
problemami. Ona właśnie tak miała.
Gdy już dochodziła do
szkolnego parkingu jeszcze jedna sprawa związana z Elwoodem nie dawała jej
spokoju. Mianowicie jego oczy i sposób w jaki na nią patrzył.
Tak jakby znała ją od dawna.
W bibliotece poczuła to wyraźnie. Nie traktował jej jak uczennice. Maddy nie
potrafiła tego wytłumaczyć ale niepokoiło ją to trochę.
Właśnie dochodziła do
samochodu, w którym siedział już Evan, gdy zaczęło padać. Ruszyła biegiem ale i
tak czuła jak mokre kosmyki włosów przylepiają się jej do twarzy. „Świetnie,
zaraz będę wyglądać jakby ktoś oblał mnie czerwona farbą”- pomyślała. I
faktycznie, spływająca farba z jej włosów zostawiła na jej twarzy czerwone
stróżki wyglądające niczym krew. Gdy wsiadła do samochodu, jej brat aż
podskoczył.
-Jezu, co ci się stało?!
–krzyknął.
-O rany…To tylko farba do
włosów.- odparła zrezygnowana przeglądając się w małym lusterku.- Wyglądam
jakby ktoś wbił mi siekierę w głowę i teraz krew mi ściekała po twarzy, co nie?
– zapytała z szeroki uśmiechem na ustach.
-No, trochę tak- Evan zaśmiał
się. Oni naprawdę byli dziwni.- Zapinaj pasy i uważaj żebyś nie zachlapała
siedzeń, mama by nas zabiła.
-Sorry za
spóźnienie…-powiedziała Maddy gdy Evan odpalił silnik.
-Spoko Mad, nic się nie
stało.- posłał jej lekki uśmiech.
Mam nadzieję, że nie było za dużo błędów |D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz